L'arc - Varsovie

Warszawa, ul. Puławska 16. Rachunek 4 osoby = 499 (w tym dwie butelki wina)

W sierpniu zeszłego roku na mapie kulinarnej Warszawy, pod adresem Puławska 16, pojawiła się nowa restauracja L'arc Varsovie. Jak można domyślić się z nazwy natkniemy się tu na kuchnię francuską i też w takim klimacie zaprojektowane zostało wnętrze restauracji. Kolację urozmaicała muzyka na żywo grana na pianinie:


Tamka 43

Warszawa, ul. Tamka 43. Rachunek 2 osoby = 533 zł (w tym butelka wina i 2 kieliszki prosecco)

W pobliżu warszawskiego Muzeum Chopina znajduje się restauracja Tamka 43 o minimalistycznym, ale eleganckim wnętrzu. Dolny poziom pomieszczenia zajmuje kawiarania, na górze znajdziemy wine bar oraz samą restaurację:


Piękna 56

Warszawa, ul. Piękna 56. Rachunek 2 osoby = 185 zł z winem.

W miejsce dawnej restauracji Cotlet Club, przy ulicy Pięknej 56, całkiem niedawno powstał nowy lokal, o nazwie tej samej co jego adres. Zamiast ciemnej jaskini, jaką był Cotlet, aktualnie napotykamy skromnie urządzone, ale całkiem miłe wnętrze.


12 stolików

Warszawa, ul. Krucza 16/22, 13 października 2011.

Pod tym adresem, czyli Krucza 16/22, mieściła się jeszcze niedawno bardzo przyjemna restauracja z jedzeniem wegetariańskim, opisywana również na tym blogu, 4 Ye Goode Foode. Niestety nie utrzymała się zbyt długo i została zastąpiona przez "12 stolików", gdzie podawane są dania kuchni włoskiej. Czyli bardzo "oryginalnie".

Wystrój wnętrza został lekko zmodyfikowany i nadal jest tu schludnie, i estetycznie:


Atelier Amaro

Warszawa, ul. Agrykola 1, 6 października 2011.

Zbyt długa przerwa w publikowaniu wprowadziła zamieszanie w naszym archiwum, skutkiem którego straciliśmy kilka ciekawych opisów, z których najbardziej żal nam Zanzibaru i Budapesztu :(

Stratę tę postaramy się zrekompensować relacją z restauracji Atelier Amaro na warszawskiej Agrykoli. Czytelnicy trochę zorientowani zapewne skojarzą zbieżność nazwy tego miejsca z osobą Wojciecha Amaro, chyba najbardziej wybitnego szefa kuchni w Polsce, który specjalizuje się w kuchni molekularnej. Kunszt tego młodego człowieka właśnie teraz postaramy się przybliżyć.

Restauracja usytuowana jest w urokliwym miejscu, z widokiem który umożliwia podziwianie bogactwa kolorów naszej pięknej polskiej jesieni. Sama sala nie jest zbyt duża, może ok. 10 stolików, dlatego polecamy wcześniejszą rezerwacją miejsc. W dniu naszej wizyty był to dopiero trzeci tydzień jej funkcjonowania. Wystrój odpowiadający współczesnym standardom, design nie powala na kolana. Jest po prostu estetycznie.

Na dzień dobry mieliśmy przyjemność poznać samego mistrza, który przywitał się z nami i wstępnie doradził przy wyborze dań. Karta jest specyficzna, gdyż składa się z trzech zestawów, od trzech dań, poprzez pięć, do ośmiu, w cenach odpowiednio: 125 zł, 185 zł, 240 zł. Porcje, jak za chwilę będzie można zobaczyć, nie są zbyt duże, dlatego możemy doradzić, że warto zamówić co najmniej 5 dań, a tak naprawdę rekomendujemy osiem, bo zdecydowanie warto spróbować wszystkiego co aktualnie jest dostępne. Tym bardziej, że karta ta co kilka dni ulega zmianie, także bieżący zestaw jest w zasadzie niepowtarzalny. Aha, na życzenie każdy zestaw można skomponować w wersji wegetariańskiej.

Wniesiono nam pierwsze danie: wędzona słonina, obtoczona w popiole z ekologicznej trawy, z pestkami prażonej dyni i jogurtem w kamieniu:


AleGloria

Rachunek 2 osoby = 459 zł.

Kolejny raz trafiliśmy do jednej z restauracji Magdy Gessler, tym razem padło na AleGlorię znajdującej się w piwnicach Domu Dochodowego, na Placu Trzech Krzyży 3. Sama Gessler nazywa tutejszą kuchnię "polski fusion", niby taki miks tradycji z nowoczesnością.

Zmierzając schodami ku restauracji mamy okazję podziwiać zdjęcia odwiedzających ją celebrytów (nie tylko krajowych), m.in. Czarka Pazurę ze swoją byłą ukochaną, czyli Weroniką. Dalej zobaczymy, niestety dość ciemne, wnętrze z dużą ilością detalu, rzeźbionym barem, białymi obrusami, futrami na stołkach barowych w tym samym kolorze i słupami pomalowanymi w truskawki. W całym tym dostojnym wnętrzu nie uzyskaliśmy jednak zgody na pamiątkową fotografię.

Z dosyć bogatego menu wybraliśmy małże św. Jakuba, podane na musie szalotkowym z płatkami białej rzodkwi (38 zł):


Mandala

Warszawa. Rachunek 2 osoby = 118 zł.


Echhh, niestety znowu przepadły 2 relacje z powodu kiepskiego aparatu :( Dla wygody zaczęliśmy brać kompakta, no i niestety to był błąd. Straciliśmy relację z Mielżyńskiego w Poznaniu (sorry Ewa) oraz kolejną z Jung&Lecker. Ten shit to Samsung D70, a przykład jak wyszły zdjęcia możecie zobaczyć na naszym fanpage na facebook. Jedyne jakie nadają się do publikacji to te z Mandali, jako że były robione na zewnątrz. Wewnątrz pomieszczenia już nie ogarnął :(Szkoda. Obiecujemy, że już teraz zawsze będzie z nami lustrzanka.


Czyli Mandala przy Emilii Plater 9/11. Jest schowana w głębi bramy, także łatwo ją przegapić. Przede wszystkim jest to klub muzyczny i z praktyki możemy powiedzieć, będąc poprawnym politycznie, że lubiany przez afroamerykanów :) To, że oprócz nocnych imprez oferują także kuchnię dowiedzieliśmy się od naszej przyjaciółki Kai.

Jako, że mieści się tam wspomniany klub, wada jest oczywista - wewnątrz śmierdzi i trzeba być twardzielem, żeby zjeść pod dachem. Jakość toalet też jest na poziomie Luzzter - kto był ten wie, że nie jest to komplement ;) Na szczęście na zewnątrz są estetyczne stoliki z parasolami i jest naprawdę dosyć miło.

Mandala oferuje kuchnię tajlandzką, indyjską, nepalską. Od aktualnie opisywanej wizyty do dziś słyszeliśmy o niej kilka naprawdę dobrych opinii. My zamówiliśmy:

zupę tajską z kurczakiem (12 zł):


Osteria

Warszawa. Rachunek 2 osoby = 592 zł.

Musimy zacząć od smutnej informacji, że niestety kolejny raz zaginęły nam opisy z miejsc, które odwiedziliśmy podczas naszego pobytu w Mediolanie :( Pomimo tego, odwiedzającym to piękne miasto, polecamy restauracje "Maio", która mieści się na dachu domu towarowego La Rinascente i oferuje piękny widok na katedrę:


Radio Cafe

Warszawa, rachunek dwie osoby = 121 zł.

Przy ulicy Nowogrodzkiej 56 mieści się nieduża restauracja Radio Cafe. Do zajścia tam zachęciła nas spora liczba osób siedzących na ogródku do niej należącym. Niestety właśnie z powodu obecności gości nie udało nam się wykonać zdjęcia ogródka, mamy jedynie wnętrze tego miejsca:


El Greco

Warszawa. Rachunek 2 osoby = 238 zł.

Jakiś czas temu, przy śniadaniu. przeczytaliśmy że knajpą roku 2010 wg czytelników Gazety Wyborczej (i jury w składzie Maciej Nowak, Magdalena Cielecka, Mariusz Treliński, Sebastian Ciechocki, Wojciech Kępczyński, Seweryn Blumsztajn) zostało El Greco mieszące się przy ulicy Grzybowskiej 9. No to postanowiliśmy przekonać się jak to jest w takiej knajpie roku:)

Wnętrze lekkie, jasne, pastelowe, trochę wakacyjne:


Jung und Lecker

Warszawa. Rachunek 2 osoby = 150 zł.

Do Jung und Lecker mamy z domu zaledwie kilka metrów, więc dosyć często tam bywamy. Tym razem mieliśmy ze sobą aparat, dzięki czemu możemy opisać kolejną wizytę z tego miejsca. I jak zwykle warto.

Dziś zaintrygowała nas marchewkowa pianka z sosem z kurkumą i kardamonem (16 zł):


Zielnik Cafe

Warszawa. Rachunek 2 osoby 174 zł.

Zielnik na Odyńca 15 to jedna z ulubionych knajp japiszonów z Mokotowa (Domaniewska, Marynarska, itp.), którzy zapraszają tu swoich klientów na obiady biznesowe. Oczywiście w celu wyrwania od nich jeszcze większej kasy :) Na szczęście wieczorem spotykają się tu głównie pary oraz przyjaciele, i knajpa wraca do swojego bardziej przytulnego klimatu:


Poezja

Warszawa. Rachunek 2 osoby = 212 zł.

Do Poezji na Książęcej 6 wybraliśmy się ponieważ słyszeliśmy o niej dobre opinie już od kilku znajomych. Niestety nie dopytaliśmy o szczegóły menu i na miejscu okazało się, że kolejny raz mamy do czynienia z kuchnią włoską, na którą tego dnia ochoty większej nie mieliśmy. Jednak z powodu późnej pory woleliśmy nie ryzykować próby zmiany miejsca i jednak zostaliśmy w Poezji, której wnętrze wygląda tak:


Jung & Lecker

Warszawa. Rachunek 2 osoby = 98 zł.

Jung & Lecker to winiarnia specjalizująca się w winach niemieckich (i naprawdę udało nam się tu znaleźć już parę perełek) oraz winebar, gdzie również można zjeść. Jung & Lecker mieści się w samym centrum Warszawy, przy Emilii Plater 14. I to w tym miejscu, jakiś czas temu, paparazzi nakryli Anię Muchę i Filipa Bobka na niby randce, robiąc z tego sensację! ;)

A my tu przychodzimy na lekkie kolacje oraz czasem po wino dla niespodziewanych gości:) Ciekawostką jest bardzo dynamiczna karta, która co prawda ma niewiele pozycji, ale bodajże każdego dnia ulegają one zmianie. Zawsze do wyboru są dwa zestawy składające się z pierwszego i drugiego dania, a wśród stałych pozycji karty znajdziemy zachwycające sałatki!

Podczas tej wizyty decydujemy się na karczochy zapiekane z masłem i czosnkiem (17 zł):


Flaming

Warszawa. Rachunek 2 osoby = 366 zł.

Do Flaminga na Chopina 5 trafiliśmy pierwszy raz chwilę po jego otwarciu, czyli grubo w zeszłym roku jeszcze. Było nas wtedy około 20 osób i była to jedna z gorszych wizyt jakie nam się przytrafiły. Nic nie grało. Powodem była fatalna obsługa, która totalnie nie potrafiła ogarnąć takiej liczby osób:) W restauracji byliśmy prawie tylko my, ale i tak nie dawali rady. Sytuację próbował uratować właściciel, który uraczył nas na tyle wyjątkowym rabatem, że udało mu się zatrzeć to złe wrażenie. Oczywiście należy mieć na uwadze, że był to jeden z pierwszych dni jej funkcjonowania, więc załoga nie miała kiedy się dotrzeć. Poza tym większość tego składu już jest nieobecna :)

Wnętrze Flaminga jest bardzo uporządkowane, czyste i przyjemne. Podoba się większości gościom. Tak wygląda zaraz po przekroczeniu progu:



Taste Barcelona

Warszawa, rachunek dwie osoby 186,60 zł.

Postanowiliśmy wrócić do restauracji, do której już jakiś czas temu robiliśmy podejście, ale nie wpuszczono nas z powodu obecności naszej Bzy - pieska rasy West. Nauczeni niemiłym doświadczeniem damę tym razem zostawiliśmy w domu i udaliśmy się do Taste Barcelona na Kruczej 16/22.

Wchodzimy, a tu mnóstwo, ale to mnóstwo ludzi. Okazało się, że tego wieczoru integracyjne spotkanie zorganizowała Polsko-Hiszpańska Izba Gospodarcza, co tylko dobrze świadczy o tym miejscu, przynajmniej wg nas. Na szczęście ich party zajmuje tylko połowę restauracji więc udało nam się znaleźć stolik :)

Restauracja jest na pewno znana poznaniakom, ponieważ jej pierwowzór właśnie tam się znajduje. Od niedawna właściciel postanowił zawojować stolicę, zaraz sprawdzimy z jakim skutkiem :)

Wystrój miejsca akceptowalny, raczej miły, aczkolwiek kiczowaty element też się znalazł:


Żurawia 6/12

Warszawa, sobota 29 stycznia 2011, rachunek 2 osoby = 165 zł.

Idąc za ciosem, następne miejsce które odwiedziliśmy należy do czołówki tych lansiarskich, tzn. Żurawia 6/12, właśnie w okolicach wcześniej wspomnianej Szpulki, Szpilki, Szparki :)


Milano

Hej! Właśnie wróciliśmy z Milano, także już wkrótce nadrobimy zaległości oraz czeka Was kilka relacji z naszego wyjazdu :)

Charleston

Mediolan, rachunek 2 osoby = 90,60 €.

Czas nie działa na korzyść również jeśli chodzi o wpisy :( Okazało się, że zgubiliśmy gdzieś dane dotyczące jeszcze jednej porannej wizyty, która miała miejsce w dniu dzisiejszym :( A szkoda bo jedliśmy tam ciekawe dania, m.in. pastę z jeżowcem. Obiecujemy, że jak tylko uda nam się je odzyskać umieścimy tę relację jak najszybciej.

Wieczorem tego dnia trafiliśmy do Charleston na Piazza del Liberty 8, oczywiście w Milano:) Ponieważ był to nasz przedostatni dzień w tym pięknym mieście, i bodajże szósta z kolei restauracja, to byliśmy już na etapie szukania kompromisów pomiędzy ceną a prestiżem miejsca:) I tak trafiliśmy, co prawda do jednej z bardziej znanych, ale jakby nie było pizzerii, w centrum miasta. Ogromna przestrzeń, wypełniona gośćmi, kolejka w oczekiwaniu na stolik - podziwialiśmy manager'a sali, który to ogarniał.

Nam udało się dostać stolik w dosyć zacisznym zakątku, także w spokoju przestudiowaliśmy kartę, ostatecznie decydując się na:

1. carpaccio di branzino scottato con olio extra vergine (carpaccio z okonia morskiego delikatnie podgrzanego na patelni) - 17,50 €


Giannino

Mediolan, rachunek 2 osoby = 198 €.

To był nasz drugi dzień w Mediolanie :) Niestety po powrocie do Polski okazało się, że straciliśmy część zdjęć, więc pierwszy dzień, przynajmniej jeśli chodzi o kulinaria, poszedł w niepamięć. Razem z nim jeszcze trzy czy cztery inne miejsca, które przez te kilka dni odwiedziliśmy:( Także pomimo wspaniałych intencji relacja z Milano będzie okrojona do trzech wizyt :(

Zaczynamy do trattoria Giannino, przy via Vittor Pisani 6. Miejsca ohydnie modnego :) Nie wiemy czy na takim samym topie było w roku założenia, czyli 1899, jeśli nie, to przez te kilka lat wypracowało sobie renomę:) Słynie z gości pokroju naszego Radka Majdana, czyli celebrów jednej z bardziej intelektualnych dyscyplin, jaką jest piłka nożna;) Również z tego powodu właściciel nie zgodził się na strzelenie fotki wnętrza, które jest elegancko przyjemne, ale (bo dla piłkarzy) bez wielkiego nadęcia :)

Szczęściem wspaniałomyślnie zgodził się na wykonanie dokumentacji odnośnie posiłków, także relację jednak ubogacimy o te kilka fotek:)

W oczekiwaniu na inslata di polpo e patate (sałatka z ośmiorniczką) oraz zuppa di ve verdure (zupa warzywna) zamówiliśmy po kieliszku prosecco :) Po pierwszym jego łyku zaszczyciły nas powyższe dania:


Mielżyński

Warszawa, środa 26 stycznia 2011, ruchunek 2 osoby = 201,2 zł

Mielżyński na Burakowskiej 5/7 to miejsce gdzie, podjeżdżając swoim Boxsterem z 1997 roku, możecie zaszpanować przed świeżo poderwaną rasową blondynką, że znacie lokale bardziej oryginalne niż Szpulka, Szpilka, Szparka :) Zawsze tu pełno dobrze ubranych, wystylizowanych na młodych, panów z pięknymi paniami :) Ale za to znajdujemy się w loftowym wnętrzu po starej fabryce koronek, z całkiem niezłą kuchnią i bardzo dobrze zaopatrzonym magazynem win na każdą kieszeń.

Ponieważ wpadliśmy tu spontanicznie, to część czytelników malkontentów będzie miała okazję ponarzekać, ponieważ nie byliśmy wyposażeni w aparat foto inny niż ten, który posiadają nasze komórki :( Jakość zdjęć postaramy się wynagrodzić truflami, jako że sezon na trufle w Mielżu trwa :)

Zatem racząc się kieliszkami boskiego Russiz Pinot Grigio zamawiamy Tagliatelle z oliwą truflową i świeżymi truflami:


Non Solo Pizza

Warszawa, poniedziałek 25 stycznia, rachunek 2 osoby = 75 zł.

O Non Solo Pizza, mieszczącej się przy ulicy Grójeckiej 28/30, wspominaliśmy przy okazji wizyty w A Modo Mio, gdyż restauracje te należą do jednej rodziny, co niestety oznacza, że również menu jest bardzo podobne.

Dlatego nie będziemy rozpisywać się o naszej ulubionej zupie serowej, którą podają również w Non Solo Pizza, ponieważ wrażenia te zostały oddane we wpisie dotyczącym A Modo Mio. Z pełną odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że tutaj jest tak samo smaczna i godna polecenia :)

Natomiast warto skupić się na kolejnych daniach, czyli gnocchi tentazione (ser, śmietana, rukola, przecier pomidorowy):


Cafe Milano

Śniadanie, Warszawa, 22 stycznia 2011, rachunek 2 osoby = 57 zł.

Dzisiejszy wpis dedykowany jest tylko czytelnikom o mocnych nerwach! Opublikujemy dramatyczne zdjęcia potraw z Cafe Milano, dlatego prosimy zabrać dzieci od monitorów :)
W ogóle zaczęło się źle. Sobota, godzina ok. 13, a w centrum Warszawy nie można znaleźć śniadania - bo my właśnie wstaliśmy :) Cafe Pineska na Wilczej zamknięta, chociaż dumnie głoszą, że w niedziele są otwarci od 12:( Batida przy Placu Konstytucji daje kucharzom wolne soboty więc serwują tylko ciastka :( Byliśmy mega głodni i nie mieliśmy sił na dalsze poszukiwania więc idąc po najmniejszej linii oporu wstąpiliśmy do Cafe Milano przy ul. Koszykowej 34/50. No i możecie być nam wdzięczni, ponieważ dzięki naszemu poświęceniu wy to miejsce możecie omijać z daleka :)

A zaczęło się nie najgorzej, bo na naszą prośbę zgodzono się na przygotowanie potraw z menu śniadaniowego. Do herbaty śliwkowo melonowej i świeżego soku z pomarańczy zamówiliśmy bruschettę z szynką parmeńską:


Jazz Bistro

Warszawa, czwartek 20 stycznia 2011, rachunek dwie osoby = 98,30 zł.

Jazz Bistro przy Pięknej 20, odwiedzamy jak włącza nam się tryb oszczędnościowy, czyli właśnie bliżej końca miesiąca :) W tych dniach doceniamy przede wszystkim rozsądne ceny, poza tym Jazz Bistro jest blisko i jest całkiem estetyczne.

Ponieważ dzień był mroźny zaczynamy od zimowych herbat:


Boscaiola

Warszawa, rachunek dwie osoby = 163 zł.

Na kolację za to udaliśmy do jednego z naszych ulubionych miejsc na Powiślu. Boscaiola, bo to o nią chodzi, usytuowana jest na Dobrej 56/66, pod numerem którym bardziej rozeznani w topografii miasta rozpoznają budynek Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego :) Boscaiola mieści się w narożniku tego obiektu, od strony Wybrzeża Kościuszkowskiego, i jest niewielkim, ale przemiłym miejscem, oczywiście z kuchnią włoską.

Zamówiliśmy imbryk herbaty, ale nie mogliśmy się też oprzeć rekomendacji obsługującej pani i do herbaty dołączyły 2 lampki bardzo przyzwoitego wina Negroamaro.

Stołowanie się zaczęliśmy od kremu z ciecierzycy (12 zł):


4 YE GOODE FOODE

Warszawa, wtorek 18 stycznia 2011, rachnek 2 osoby = 124 zł.

Tego dnia zamierzaliśmy zjeść kolację w Taste Barcelona na Kruczej, ale niestety nie zgodzili się tam na obecność pieska, małej Bezy, która jest white terierem :( Na szczęście obok, konkretnie na Kruczej 16/22, zauważyliśmy ładnie wyglądające miejsce o ciekawej nazwie 4 Ye Goode Foode :) Co więcej dostrzegliśmy przez szybę, że wewnątrz są nasi dobrzy znajomi, Robert i Pawełek, którzy konsumowali z zadowolonymi minami :) Weszliśmy i już pierwsze wrażenie było bardzo miłe:


Słodki Słony

Warszawa, rachunek 2 osoby = 72 zł.


Słodki Słony na Mokotowskiej 45 to kolejna restauracja należąca do Magdy Gessler, która słynie również z jednej z najlepszych cukierni. I prawie zawsze jest tam kolejka :(

Na szczęście oprócz ciacha i kawy można tam również zjeść coś bardziej konkretnego - i to całkiem smacznie. My, akurat dziś, wybraliśmy się na śniadanie.

Słodki Słony to przytulna restauracja o tradycyjnym ciepłym wnętrzu, troszkę jak z bajki:


Dekanta

Warszawa, czwartek 13 stycznia 2011, rachunek 2 osoby = 90 zł.

Spacerując Marszałkowską często mijaliśmy podejrzanie wyglądającą restaurację o nazwie Dekanta, mieszącą się przy numerze 55/73. Z zewnątrz nie wygląda ona zachęcająco, taki ciut lepszy Szwejk , a i nazwa kojarzy się z jednym z najgorszych imprezowych miejsc w stolicy, a myślimy tu oczywiście o Dekadzie :) Fajnie, że przed wejściem wystawiona jest karta i nie natkniemy się na niespodzianki wewnątrz.


Cotlet Club

Warszawa, wtorek 11 stycznia 2011, rachunek dwie osoby = 114 zł.

O Cotlet'cie wspominaliśmy przy okazji wizyty w Bacio, gdzie pierwotnie chcieliśmy właśnie zaliczyć Cotlet'a, ale niestety był zamknięty. Ponowna okazja trafiła się teraz :)

Cotlet Club znajduje się na ulicy Pięknej 56, a zostało nam polecone przez naszego rodzinnego stomatologa Adrianka, który często tam się stołuje i twierdzi, że jeszcze się nie zatruł ;) Wnętrze jest raczej średnie, bo ponure. Króluje czerwony skaj zanurzony w ciemnych barwach wnętrza.

Zamawiamy dwie pyszne herbaty z limonką i świeżym imbirem, które od tej pory wprowadzamy do domowego menu :) Potem, na przystawkę, tatar z łososia:


Mały Belgrad

Warszawa. 9 stycznia 2011. Rachunek 2 osoby = 90 zł.

Poniosło nas prawie poza miasto bo na Ursynów :) Znamy tam malutką, ale przyjemną bałkańską restaurację, które mieści się przy ulicy Belgradzkiej i wdzięcznie nazywa "Mały Belgrad" :) W Małym Belgradzie jest ok. 10 stolików i prawie zawsze wszystkie są zajęte, także ewentualne wizyty radzimy poprzedzać kontaktem telefonicznym.


Bacio

Warszawa, 6 stycznia 2011, rachunek 4 osoby = 244 zł.

Postanowiliśmy uczcić nowe nasze święto, dzięki któremu wolni jesteśmy od obowiązków zawodowych, i zjeść coś na mieście. Przy okazji zadzwonili znajomi (pozdrawiamy Kamyka i Violkę), u których przebawiliśmy całą wczorajszą noc, także zrobiła nas się czwórka wesołych kompanów do jedzenia :) Pierwotnie udaliśmy się do restauracji Cotlet na ul. Pięknej, ale niestety była zamknięte :( Świętowali również. Po chwili namysłu przypomniała nam się restauracja Bacio, miesząca się w okolicy, konkretnie na Wilczej 8. Na szczęścia ta była otwarta.
Pierwsze wrażenie nie do końca porywające, ale też nie zniechęcające:


Hotel Rialto

Warszawa, 01 stycznia 2011, rachunek 2 osoby = 245 zł.

Sylwestrowa noc dała nam się we znaki :) Obudziliśmy się ok. 17:00 bardzo głodni. Niestety nadal nie mamy zainstalowanej płyty kuchennej w naszym nowym mieszkaniu, więc musimy ratować się jedzeniem na mieście. Niestety, jak to w pierwszy dzień Nowego Roku, prawie wszystkie restauracje są zamknięte :( Na szczęście nieopodal, na ulicy Wilczej, znajduje się Hotel Rialto i tam właśnie się udaliśmy.

Od razu uprzedzamy, że pechowo znowu nie zabraliśmy aparatu fotograficznego więc zdjęcia musieliśmy wykonać kamerą telefonu komórkowego:( Nawet wahaliśmy się czy umieszczać tę relację, ale naprawdę szkoda byłoby ominąć to miejsce.

Jako pierwsze danie zamówiliśmy krem pomidorowy z kozim serem i tatarem z papryki. Niestety z jakiegoś powodu w pamięci telefonu nie zachowało się zdjęcie tej potrawy :( A szkoda, bo z całym przekonaniem twierdzimy, że jest to najlepszy krem jaki kiedykolwiek mieliśmy okazję próbować. Bezapelacyjnie mistrzowski w smaku i przyprawiający o rozkosz podniebienie :) Krem ten na szczęście nadal pozostał w karcie, która zmienia się dosyć często, także widać, że szef kuchni jest świadom doskonałości tej potrawy :)

Później postawiliśmy na ragout z sarny:


Przegryź

Warszawa, 2 stycznia 2011, rachunek 2 osoby = 139 zł.

Tego dnia odwiedziliśmy Przegryź.
Jest to restauracja, do której, z kilku powodów, wracamy dosyć często:

1. lokalizacja
2. atmosfera
3. jedzenie
4. dosyć przystępne ceny :)

Lokal znajduje się w centrum Warszawy, na ulicy Mokotowskiej, w pobliżu Palcu Trzech Krzyży. Czytelników, którzy nie mieli okazji tam być, poinformujemy, że współwłaścicielem jest Piotr Najsztub.

Atmosfera swobodna, trochę inteligencka, ale akurat na niezobowiązujące śniadanie, lunch, piwo lub kawę z czymś słodkim. Restaurację lubimy także za przepyszne kompoty domowej roboty, które smakują jak u babci :) Dzisiaj podawany był wiśniowy:


Pizzeria A Modo Mio

Warszawa, piątek 10 grudnia 2010, rachunek 2 osoby = 130 zł.

Dziś wybraliśmy się do pizzerii A Modo Mio, którą już dobrze znamy, a także pozostałe restauracje włoskie tych samych właścicieli de facto jest to rodzina rodem z Włoch :)

Co prawda pojechaliśmy konkretnie na pizzę, ale postanowiliśmy zacząć od zup :) Zamówiliśmy zupę serową:


Joseph's Wine Bar

Warszawa, czwartek 9 grudnia, rachunek 2 osoby = 180 zł.

Niestety kolejny raz byliśmy zmuszeni udać się do Joseph's wine bar. Niestety dlatego, gdyż nadal twierdzimy, że ceny dań są po pierwsze za wysokie, a po drugie nieadekwatne do ich wielkości. Aby urozmaicić czytelnikom bloga lekturę tym razem poprosiliśmy o inne dania.

Risotto z krewetkami i koprem włoskim:


Joseph's wine bar

Warszawa, środa 8 grudnia (rachunek 2 osoby = 290 zł!!!!)

Zgodnie z obietnicą po kilku dniach wybraliśmy się do nowego miejsca na kulinarnej mapie Warszawy, restauracji Joseph's zlokalizowanej na Żoliborzu, konkretnie w budynku dawnej fabryki przy Duchnickiej 3. Jest to bardzo interesujące miejsce gdzie znajdują się m.in. agencje reklamowe, sklepy z wyposażeniem wnętrz, punkty usługowe, galerie, pracownie oraz flagowy sklep znanej włoskiej marki mebli luksusowych Poliform.
O restauracji Joseph's wspominali już nam znajomi. określając ją jednym zdaniem: "najpierw pozytywne zaskoczenie pozycjami w karcie, następnie negatywne z powodu cen oraz wielości potraw".

My jednak niezrażeni zasiadamy do stołu :) Wystrój wnętrza interesujący, niestety pierwsze skojarzenie nasuwa się z Mielżyńskim, bo nie dość, że zlokalizowany niedaleko, to w podobnej formule czyli z częścią restauracyjną oraz oddzielnym sklepem z winami. Chcąc oddać wygląd restauracji zacytujemy samych właścicieli: "wysokie wnętrza i zachowane oryginalne architektoniczne, charakterystyczne dla starej fabryki, tworzą niespotykany klimat miejsca. Lokal o powierzchni 300m2 składa się z restauracji, wine baru, sklepu z winem oraz znajdującego się na piętrze, oddzielonego szybą private-room'u"

Przeglądamy kartę i faktycznie pozycje w niej wymienione dosyć oryginalne :) Ceny, hmm.  W międzyczasie dostajemy po lampce wina od właścicieli, jako że był to pierwszy dzień funkcjonowania lokalu :)

Na pierwszy ogień przystawki. Karinka zamawia świeże figi z wątróbką z indyka z esencją buraczaną, ja pieczony ser kozi zawijany w marynowaną cukinię. Brzmi nieźle :) Zazwyczaj w tym miejscu już pokazujemy zdjęcia, ale w tym konkretnym wypadku celowo chcemy Was potrzymać w niecierpliwości :) Powodem tego jest, wcześniej już wspomniany, rozmiar potraw :) A konkretnie wyglądały tak:

 1. świeże figi z wątróbką z indyka z esencją buraczaną